“To może zabrzmi dziwnie, ale ja tęsknię za Szawłem, za Auschwitz.”

Ten film musiał powstać – moja relacja ze spotkania z Gézą Röhrigiem, aktorem grającym główną rolę w węgierskim dramacie o Holokauście – “Syn Szawła”.

“Syn Szawła” to film druzgocący, jedyny w swoim podejściu do tematyki Holokaustu. W dniu polskiej premiery węgierskiego dramatu, specjalnym gościem pokazu w kinie Muranów był sam Géza Röhrig, aktor odgrywający rolę tytułowego Szawła.

12523066_1732880200256833_4519033480066767743_n

Holokaust to temat eksploatowany w kinie od dawien dawna i wydawać by się mogło, że w tym temacie powiedziano już wszystko. Były bowiem filmy, które pokazały ogrom tego ludobójczego aktu, a także dokumenty prezentujące ocalałych z obozów koncentracyjnych. Były wielkie, Oscarowe dzieła, wyciskające łzy z nawet najbardziej skamieniałych widzów – chociażby “Pianista” Romana Polańskiego. Ale “Syn Szawła” to film niezwykły, wyjątkowy, inny niż reszta. Rzadko zdarzało mi się być na seansie w kinie, gdy napisy końcowe spotykają się z niemalże grobową ciszą ze strony publiczności, która w milczeniu przetrawia to, co przed momentem zobaczyła. Film Nemesa działa jak spojrzenie “post factum” – gdy zdarte od krzyków gardła odmawiają posłuszeństwa, a ludzkie cierpienie sięga zenitu, wkracza historia Szawła – pozornie pozbawiona emocji wędrówka po piekle.

Człowiek z bagażem doświadczeń

Zwieńczeniem seansu było spotkanie z aktorem odgrywającym główną rolę tytułowego Szawła, Gézą Röhrigiem. Samo wejście na scenę węgierskiego artysty sprawiło, że z niecierpliwością oczekiwałem jego opowieści – nie towarzyszył mu zbędny splendor (w końcu to prawdopodobny członek Oscarowej załogi z tego roku), pozostał zaś przenikliwy wzrok i spokój. Zasiadł z mikrofonem i spokojnie czekał na pytania.

gezarohrig

Od samego początku sesji Q&A, wiele pytań dotyczyło jego przeszłości związanej z Polską. Aktor nie ukrywał swojej trudnej osobowości (m.in. wynikającej z dorastania w zastępczej rodzinie), wspomniał też pokrótce o burzliwej karierze muzycznej, gdy każdy jego koncert przerywany był przez komunistyczne władze. Röhrig śmiał się, że przed każdym występem musieli zmieniać nazwę zespołu, by potencjalnie zredukować szanse na kolejne zetknięcie ze służbistami.

Najchętniej opowiadał jednak o dwuletnim pobycie w Warszawie za młodu. “Budapeszt był nudny, a w Polsce dużo się działo” – komentował. Działalność ks. Popiełuszki stała się dla niego jednym z powodów, by opuścić Węgry. Podchwycił nieco polskiego, zaś idąc za ciosem, studiował także polonistykę. Ta fascynacja i przywiązanie do Polski były też zakorzenione właśnie w Auschwitz, gdzie naziści zabili jego dziadka. Gdy po raz pierwszy przyjechał do Oświęcimia, zdecydował się wynająć tam pokój i dzień w dzień, cały miesiąc, przychodził w miejsce obozu. “Jadłem tylko w nocy, nigdy w dzień” – wspominał Węgier. Słuchając tych reminiscencji, oczywistym stał się fakt, dlaczego zdecydował się zagrać w filmie Nemesa.

“Twarz to jest to miejsce, w którym osoba spotyka się ze światem”

Géza Röhrig zagrał fenomenalnie, nie dziwiła mnie zatem lawina pytań dotyczących jego przygotowań, interpretacji samego bohatera oraz pracy na planie. “Podział na zawodowych i amatorskich twórców jest raczej nieadekwatny w dzisiejszym świecie. Liczy się przecież to, co możemy wnieść i pokazać. (…) Aby zagrać tę rolę, musiałem odstawić na bok wszelkie emocje. I mimo tego, że nie jestem zawodowym aktorem, profesjonaliści nie mieli nade mną przewagi. Żadne “aktorskie sztuczki” nie mogły tutaj pomóc – to był obszar zupełnie innej, nowej ekspresji.

I rzeczywiście, kunszt z jakim odgrywa on postać Szawła zapiera dech w piersiach. Hipnotyzujący wzrok, obojętność z jaką obserwuje makabrę codzienności Auschwitz stają się metodą opowiadania tej historii – Szaweł jest milczącym przewodnikiem publiczności. Ale ten efekt nie zostałby osiągnięty, gdyby nie specyficzna, dosłownie “zawieszona” na jego plecach kamera. “Musieliśmy się nauczyć z operatorem swego rodzaju tańca. (…) Kamera była zawsze oddalona o 60 cm ode mnie. Największą trudność techniczną stanowiła jednak długość ujęć. Większość z nich to tzw. long takes – w Synu Szawła jest ok. 70 cięc, podczas gdy w standardowym filmie jest ich od 200 do nawet 300.”

SonofSaulCannes

Ten film był potrzebny.

Pod koniec rozmowy Röhrig zostal zapytany, co “Syn Szawła” zmienił w jego życiu. “To może zabrzmi dziwnie, ale ja tęsknię za Szawłem, za Auschwitz.” Aktor zawiesił na moment głos. “Dzisiaj liczy się to jak wyglądamy, jakich ludzi znamy, w jakich kręgach się obracamy, dokąd zmierza nasza kariera i ile pieniędzy mamy w portfelu. To jest straszne, takie puste. W Auschwitz to wszystko nie miało znaczenia – pieniądze, znajomości. Tam liczyła się jedynie godność, którą naziści chcieli odebrać. Ich prawdziwy cel tkwił własnie w tym, żeby umywać ręce od najgorszych rzeczy – dlatego kazali Sonderkommando zbierać ciała swoich pobratymców, a czasem rodzin. Kazali im uczestniczyć w tej masowej zbrodni.” To stanowiło różnicę między “Synem Szawła” a każdym innym filmem o Holokauście, który widziałem. Nemes nie chciał wywołać we mnie współczucia dla protagonisty. On chciał pokazać rzeczywistość miejsca, które nigdy nie powinno było powstać. “Dzisiaj czuję się jak ptak, który nie ma gdzie wylądować. Zawieszony między rzeczywistością, a wspomnieniami. Ale tak naprawdę nie chcę być w żadnym z tych miejsc.” – podsumował Węgier.

Géza Röhrig okazał sie być człowiekiem ze wszech miar wyjątkowym. Jego historia, przemyślenia, wrażliwość i szacunek do dramatu Holokaustu nadają innego wymiaru węgierskiemu filmowi. I zwracam się z ogromną prośbą – zarówno do kinomanów, jak i niedzielnych wielbicieli telewizji – poświęćcie czas, by zobaczyć “Syna Szawła”.

Zapraszam do recenzji “Syna Szawła”. Kliknij tutaj.