A mediocre, CGI-fueled effort by acclaimed Ron Howard neither shocks nor moves, but provides a bit of fun anyway.
Ron Howard’s newest film In The Heart Of The Sea tells the well-known tale of the gigantic, murderous whale Moby Dick and its face-off with the crew of the ship Essex. CGI-fueled and rather poorly acted, In The Heart Of The Sea comes as a disappointment from an acclaimed director, Ron Howard.
Owen Chase (Chris Hemsworth) joins the crew of Captain Pollard (Benjamin Walker) on a whaling ship. He’s an ambitious whaleman, who strives to become a captain. Once the ship leaves the harbor, Essex faces off an immensely huge white whale, and hence, is torn to pieces by it. The crew is left to strive to survive for 90 days on the open waters, which tests their humanity and will.
Howard’s main shortcoming is his inability to narrate the story in a coherent and engaging manner. Herman Melville (Ben Whishaw) – the author of the book Moby Dick, is portrayed as a craving-for-success, but disappointingly flat character. He is accompanied by the traumatized, old sailor Nickerson (Brendan Gleeson). These two are a cloying duo to observe, as both seem unconvinced by the lines they spout off. As if this was not enough, Ron Howard not only wastes these two brilliant actors, but also the biggest talent in his cast – Cillian Murphy – by putting forward Chris Hemsworth’s ridiculously cartoonish character on the main display. Hemsworth’s acting would suit a lighter, pirate tale (Pirates of Caribbean!), but this way too Thor-influenced, serious approach is just unbearable.
What’s more, Howard is not a bold director in In The Heart Of The Sea – neither does he shock nor move his audience,cautiously being somewhere in the middle. Working with such a well-known tale as Moby Dick is, it required a lot of directorial creativity, which Howard simply lacks here. The monstrous creature, supposed to be the symbol of greed and human subjectivity to the force of nature, is degraded to the level of a sea calamity from monster movies in the previous century. When Howard could fill the shock-the-audience gap by adding some gore visuals as the plot reaches its climax, he cautiously moves to the lackluster duo Whishaw & Gleeson, leaving the most intense part wasted. By cutting the drama with such a blunt knife as these two, Howard just cannot find the pace and means of really engaging his viewers.
Obviously, In The Heart Of The Sea is not a complete, cinematic calamity. The costumes’ design is pristine and the CGI-created Moby Dick is a fearsome, vengeance-oriented menace, which grasps the attention each time it approaches the culled crew. Unfortunately, not much could be also discussed on the score by Roque Banos – it’s a very plain music design, neither catchy nor irritating.
All in all, In The Heart Of The Sea comes as a disappointment. The overly extensive usage of CGI, poor performance of leading-role Hemsworth and dull narration of Whishaw and Gleeson made this whole effort a mediocre Hollywood film. Nevertheless, in case someone expects just-an-another adventure flick, there is certainly no reason to worry – Howard will provide you that.
UMP Grade: 28.5/50
(Cinematography: 6.5, Plot: 7, Acting: 5, Soundtrack: 5, Quaintness: 5)
UMP Recenzuje – W sercu morza
Najnowszy film Rona Howarda W sercu morza to adaptacja osławionej prozy Moby Dick, czyli historii zetknięcia załogi statku Essex z wielkim, zabójczym wielorybem. Podrasowany efekciarskim CGI i kiepsko zagrany, W sercu morza wchodzi do kin jako rozczarowanie – szczególnie biorąc pod uwagę nazwisko jego twórcy.
Owen Chase (Chris Hemsworth) dołącza do załogi Kapitana Pollarda (Benjamin Walker). Jest ambitnym wielorybnikiem, z aspiracjami by objąć ster własnego okrętu. Gdy statek opuszcza port, dochodzi do starcia z niebezpiecznym wielorybem na otwartym morzu, który obraca w pył wielorybników Pollarda. Resztka załogi pozostawiona jest na pastwę losu przez 90 dni, dryfując na wodach oceanu i wystawiając na próbę swoją wolę przeżycia i człowieczeństwo.
Głównym mankamentem w tworze Howarda jest jego nieumiejętność w logicznej i przejrzystej narracji. Prowadzi ją autor Moby Dicka, Herman Melville (Ben Whishaw), który jest przedstawiony jako spragniony pisarskiego sukcesu człowiek – jego postać jest niestety płaska jak deska. Dotrzymuje on towarzystwa zamkniętemu, obarczonemu traumą żeglarzowi Nickersonowi (Brendan Gleeson). Pozbawiony jakiegokolwiek uroku duet sprawia wrażenie, jakby obydwaj aktorzy bardzo ubolewali nad każdym dialogiem i nie czuli się komfortowo w swoich rolach. Na domiar złego, Howard marnuje nie tylko talent tej dwójki, ale także największą aktorską perełkę w swojej obsadzie, czyli Cilliana Murphy’ego, na rzecz niedorzecznie przerysowanego Owena w wykonaniu Hemswortha. Mocno wzorowany na Thorze, protagonista W sercu morza pasowałby bardziej do lekkiego klimatu Piratów z Karaibów, aniżeli poważnego, trochę dokumentalizowanego stylu Howarda.
Co więcej, Howard’owi brakuje zwyczajnie odwagi – jego film ani nie szokuje, ani też nie wzrusza. Opierając się na tak znamienitym przykładzie literatury jak Moby Dick, reżyser powinien mieć swoją własna wizję, której Amerykaninowi brakuje. Monstrualna bestia, która w prozie jest alegorią chciwości i ludzkiej uległości wobec sił natury, została zdegradowana do rangi potwora rodem z filmów sci-fi z lat 50. i 60. Gdy Howard mógł zapewnić prawdziwe dreszcze swojej widowni, uchylając nieco mocniejszych, dosłowniejszych scen w punkcie kulminacyjnym, obiera on bezpieczną ścieżkę – o bestialstwach opowiada nam nijakie duo Whishaw & Gleeson. Tnąc jednak najciekawsze fragmenty tak tępym nożem jak ten duet, Howard nie ma najmniejszych szans, by złapać odpowiednie tempo i zaangażować widza.
W sercu morza nie jest, rzecz jasna, całkowitą klapą. Znakomite są tutaj kostiumy oraz przerażający, świetnie wykonany Moby Dick, którego każdorazowe pojawienie się zwiastuje najciekawsze momenty filmu. Nie można zbyt wiele powiedzieć niestety o ścieżce autorstwa Roque Banosa, która jest po prostu nieinwazyjnym tłem muzycznym.
Z żalem przyznaję, że W sercu morza jest rozczarowującym filmem. Nadmierne użycie CGI, kiepska rola Hemswortha i nudna narracja Whishawa i Gleesona spowodowały, że wysiłek twórców jest w konsekwencji hollywoodzkim przeciętniakiem. Niemniej jednak, jeśli oczekiwania wobec filmu to niezobowiązujące kino przygodowe, W sercu morza to dobry wybór.
Ocena UMP: 28.5/50